Najnowszy numer Gospodyni już w sprzedaży:)   




Pani na twarogach. Beata Futyma - serowa czarodziejka spod Puszczy Noteckiej Powrót do listy

Twaróg jest serem, którego znaczenie wciąż umniejszamy, choć jemy go na okrągło. Dlaczego? Bo jest łatwo dostępny, bo mamy go na co dzień. Wystarczy jednak, że wyjedziemy na dłużej za granicę, aby sobie o nim przypomnieć – i to w dojmujący sposób. A jak to się stało, że dziewczyna po szczecińskiej Akademii Rolniczej, mieszkająca pod Krzyżem Wielkopolskim na skraju Puszczy Noteckiej w małej wsi o niespotykanej nazwie Huta Szklana, zasłynęła z wyrobu serów?

Przekonajmy się.

Twaróg i chleb – dwa artykuły, dwa smaki, które są doskonale zadomowione w naszej diecie i tradycji. Takich jak my nikt nie ma. Dość powiedzieć, że jeśli znajdziemy w kuchni polskiej przepis na wykorzystanie sera, to w przeważającej większości będzie to biały ser, czyli twaróg. Poczynając od past, twarożków utartych ze śmietaną, ziołami czy nawet na słodko, po awanturki ze szprotkami, gziki, naleśniki, pierogi, kluski – długo by tu wymieniać. A przecież jest jeszcze mnóstwo wypieków, serników, słodkich bułek – a piróg biłgorajski? a rzeszowski bulwiok? a kulebiaki? a wspaniała pascha? I to wszystko na bazie twarogu. 

Beata Futyma –  osoba, która robi taki twaróg, że klękajcie narody. Po jej sery – bo robi nie tylko wspomniane twarogi – dobija się wielu odbiorców. Ale jak to się stało, że dziewczyna po szczecińskiej Akademii Rolniczej słynie z wyrobu serów?

Po ukończeniu Akademii Rolniczej Beata wraz z mężem Leszkiem ruszyła szukać „czegoś na sad” (zgodnie z wykształceniem Beaty). Ogłoszenie po ogłoszeniu, siedlisko po siedlisku – zataczali coraz większe koła wokół Szczecina. Aż odnaleźli gospodarstwo, które wywarło na nich wrażenie swymi zadbanymi budynkami i dużymi łąkami. Ale jego przeznaczeniem była hodowla owiec. Od tego więc zaczęli. Owce były na wełnę i mięso, więc aby mieć mleko, chodzili do sąsiadów z kaneczką. Utrudzeni tymi codziennymi wędrówkami postanowili kupić pierwszą krowę. Była nią cała czarna z białymi skarpetkami Aida. Dawała tyle mleka, że trzeba było coś z tym począć, więc Beata wzięła się za robienie twarogów. W jej sercu powstał wzorzec ideału – twaróg miękki, soczysty, z ładnym balansem słodko-kwaśnym. Robiła je dla siebie i domowników (do których dołączyła duża grupa żywiny, czyli kur, kurczaków, a nawet psów), sąsiadów (gustujących co prawda raczej w twarogach zdecydowanie bardziej suchych, takich na pierogi, ale jakoś polubili i jej) oraz letników. Letnicy jednak po wakacjach znikali.

Trzeba było się rozejrzeć za innym sposobem namleko. To oczywiste, że najlepszym pomysłem były sery dojrzałe. W wyniku splotu kilku okoliczności Beata wyjechała na praktyczny kurs serowarski do Niemiec, zorganizowany przez wielkopolski urząd marszałkowski i organizację Demeter Polska. To był szczęśliwy traf – od tego czasu ekologia i naturalność stała się podstawą myślenia o tym, co chcą robić Futymowie. Pani Beata wspomina, jak powróciwszy z kursu zakrzyknęła od progu: – Leszku! Już wiem, co będziemy robić. Goudę! Za spore na owe czasy pieniądze kupili pierwsze formy do wyrobu okrągłych serów holenderskich i rozpoczęli produkcję. Nazwali je Kreuzerami na pamiątkę tradycji serowarskich kultywowanych kiedyś w Krzyżu jeszcze przez Niemców.

  

Jest to fragment artykułu pochodzącego z "Gospodyni" 6/2018

Chcesz przeczytać cały artykuł?

Zamów egzemplarz lub prenumeratę.

 

Autor tekstu: Gienio Mientkiewicz

  

Kucharz z wykształcenia, smakosz z wyboru. Ekspert serowy, autor określenia: „sery zagrodowe”, które sam zdefiniował i wytrwale promuje. Prowadził w jednym z kanałów kulinarnych program Przez dziurkę od sera. Współtworzył najlepsze wysmakowane festiwale w Grucznie i Sandomierzu. Szkoli, doradza, prowadzi serowe warsztaty i degustacje. Doradca serowy większości topowych kucharzy. Od lat pisze swoją „książkę serową”, ale że kocha sery i wciąż je szuka po całym kraju, to książka musi poczekać. Ale może wkrótce...